W Słowie od redakcji czytamy:

Drodzy Czytelnicy!

Wojna w Arcachu zakończyła się, przynajmniej na razie, rozejmem nazywanym przez niektórych kapitulacją ze strony Armenii. Azerbejdżan zajął dużą część Republiki Górskiego Karabachu oraz terytoria położone wokół niej, z symbolicznym miastem Szusza. Pod kontrolą ormiańską pozostaje część Arcachu ze stolicą Stepanakertem. Ustaleń rozejmowych pilnować mają rosyjskie siły pokojowe.

Gorycz i żałoba potęgowana stratami ludzkimi jest widoczna zarówno w Armenii, po której przetaczają się kolejne fale protestów, jak i w Diasporze, która mimo wielostronnego zaangażowania finansowego i materiałowego, a nawet ludzkiego (ochotnicy), odczuła własną bezsilność i brak zdecydowanych działań lub w ogóle obojętność ze strony wspólnoty międzynarodowej. A trzeba pamiętać, że zarówno w Armenii, jak i w Arcachu, nadal szaleje pandemia.

Kto najbardziej stracił na tej wojnie, wiemy. A kto najbardziej zyskał? O analizę geopolityczną sytuacji w regionie poprosiliśmy Jerzego Marka Nowakowskiego – byłego ambasadora RP w Armenii. Natomiast relację z pierwszej ręki napisał Witold Repetowicz, korespondent, który w czasie wojny przebywał w Arcachu i dzielił się z Ormianami w Polsce najnowszymi wiadomościami oraz prostował fałszywe doniesienia w czasie wojny informacyjnej.

Wszyscy mają w pamięci też dziedzictwo ormiańskie w Arcachu, które teraz znalazło się pod azerską jurysdykcją. Biorąc pod uwagę dotychczasowe akty wandalizmu (zwłaszcza przypadek starcia z powierzchni ziemi zabytkowego ormiańskiego cmentarza w Dżulfie na terenie Nachiczewanu), wiele osób drży o to, co może się stać z ormiańskimi zabytkami w Arcachu. O opisanie problemu poprosiliśmy Konrada Siekierskiego – badacza współczesnej kultury ormiańskiej.

Redakcja

Wirtualny Świat Polskich Ormian